by Aneta
Czy kiedykolwiek tak naprawdę zastanawiałyście się dlaczego ciuchy i akcesoria w sieciówkach mają tak niskie ceny? Kiepskiej jakości materiały to jeden z argumentów, tak samo jak skala produkcji, pozwalająca na obniżenie kosztów. Jest jednak jeszcze jeden powód, o którym często zapominamy - pracownicy fabryk tych gigantów zarabiają 45 centów za godzinę.
To kwota urągająca ludzkiej godności i pieniądze, które nie wystarczają
na zaspokojenie nawet najbardziej podstawowych potrzeb. Eksperci
szacują, że kwota powinna być minimum trzy razy większa. Efekt jest
taki, że ludzie, by przeżyć, zmuszani są do zaciągania
wysokooprocentowanych pożyczek, których nie mają szans spłacić.
Sprawę głodowych pensji pracowników fabryki H&M w Kambodży nagłośniła ostatnio szwedzka telewizja,
która oskarża odzieżowego giganta o wykorzystywanie pracowników. Dokument prezentuje skrajne
ubóstwo pracujących ponad 70 godzin tygodniowo szwaczek, które masowo mdleją w pracy ze zmęczenia i niedożywienia.
H&M słynie z podążających za modą kolekcji w bardzo atrakcyjnych cenach. Tanie produkty tej firmy świetnie się sprzedają, co ma przełożenie na
imponujące wyniki
finansowe firmy i przyprawiające o zawrót głowy zyski. Żeby napędzające
sukces H&M metki z ceną wyglądały tak, jak wyglądają, trzeba było
drastycznie obniżyć koszty produkcji. Tak powstały fabryki w Kambodży, Bangladeszu czy Pakistanie.
Niemal wszystkie liczące się sieciówki przeniosły swoją produkcję do
krajów, w których siła robocza jest niewiarygodnie tania, a prawa
pracowników są nagminnie łamane. I choć niektóre firmy odzieżowe
zwróciły w końcu uwagę na prawa swoich pracowników, spora część nadal
jedynie afiszuje się ze swoją odpowiedzialnością społeczną, nie mającą
faktycznie poparcia w faktach.
Kambodża to dla H&M
jeden z najważniejszych producentów ubrań i kraj, w którym warunki
zatrudnionych są wyjątkowo złe. To dzięki mdlejącym szwaczkom
pracujących za niecałego dolara, możemy w jasnym i przestronnym sklepie
kupić żakiet za 29,99 zł i t-shirt poniżej 10 zł. Należy pamiętać, że to
konsument jest w tym łańcuchu kluczowym elementem i to on oczekuje
nieustannych nowości w coraz bardziej absurdalnie niskich cenach.
Warto więc może czasem zastanowić się, czy zimowy płaszcz kupiony za niecałe 100 zł
to faktycznie powód do zadowolenia i szalenie atrakcyjna okazja, którą
udało nam się złapać czy może ciche i – co najważniejsze – anonimowe
przyzwolenie na funkcjonowanie setek azjatyckich fabryk.
Tekst źródłowy: luxlux.pl



Również płaszcz kupiony za 10.000 zł może być cichym anonimowym przyzwoleniem na funkcjonowanie setek azjatyckich fabryk.
OdpowiedzUsuńNajdrożsi projektanci nie płacą wcale więcej azjatyckim pracownikom.
Nie wpędzajmy więc innych w poczucie winy faktem, że kupili płaszcz za 100 zł.
Oczywiście nie chodzi o wpędzanie w poczucie winy, ale o zwykłą świadomość konsumencką. Większość z nas robi zakupy machinalnie i bezrefleksyjnie. Kierujemy się różnymi przesłankami, z których jedną z najczęstszych jest cena - i to jest jak najbardziej ok. Nie oczekujmy jednak, że np. ręcznie wykańczana koszula czy sukienka z europejskiej manufaktury będzie kosztowała tyle samo co ta z sieciówki - raczej o takie porównanie nam chodziło. Kosztowne kolekcje tzw. wielkich projektantów to oddzielna bajka, o której już niebawem z pewnością napiszemy :)
Usuń